sobota, 4 września 2010

Koan zen i seshin w perspektywie progresywizmu.

Koan zen i seshin w perspektywie progresywizmu.

Być może najsensowniejszym współcześnie sposobem na zrozumienie tego czym jest koan oraz w jaki sposób funkcjonuje system całego treningu umysłu proponowany przez japońską tradycję zen jest przyjrzenie się jej z perspektywy szeroko rozumianego nurtu progresywistycznego w psychologii i pedagogice. Jako progresywizm rozumiem tu sposób myślenia o rozwoju umysłowym i wychowaniu człowieka zakładający ogólnie, iż nie istnieje jakiś końcowy etap wieńczący proces dojrzewania poznawczego i emocjonalnego jednostki ludzkiej.



W trakcie całego naszego życia przechodzimy tym samym, pewne następujące po sobie przekształcenia struktur myślenia, z których bezpośrednio wynika sposób rozumienia otaczającej nas rzeczywistości oraz naszego w niej miejsca[1]. Potencjalnie proces ten, jako w pewnym sensie kumulatywny nie ma końca , jednak w rzeczywistości ograniczany jest przez kulturę i światopogląd grup ludzi w których żyjemy, krajów i społeczeństw w których skład wchodzimy oraz naszych codziennych spraw, które kształtują jako czynniki egzystencjalne nasze skorelowane z nimi postawy i sposoby myślenia. Inaczej mówiąc, rozwój umysłowy czy światopoglądowy każdego z nas z reguły kończy się po prostu na poziomie który jest wystarczającym do w miarę zgodnego funkcjonowanie w danym, bezpośrednim otoczeniu i sprawdza się przy rozwiązywaniu problemów jakie ono generuje nam na co dzień. W tym sensie - mam taki światopogląd jakie są warunki (biologiczne, psychologiczne, społeczne, cywilizacyjne itd.) w jakich dane jest mi żyć , gdyż to one, stawiając przede mną coraz to nowe zadania i problemy egzystencjalne, go ukształtowały.

Jeśli w mojej codziennej praktyce życiowej pojawia się nowy, różny od dotychczasowych problem, próbuje rozwiązać go przy użyci posiadanych przeze mnie "narzędzi" ( sposobów myślenia, strategii postępowania itp.). Jeśli któreś z tych narzędzi się sprawdzi, jest "po sprawie", jeśli natomiast żadne, zaczynam kompilować dotychczas posiadane sprawdzające się elementy światopoglądowe, próbując wytworzyć nowe jakości poznawcze irozwiązania pasujące do nowego problemu.[2] Jeśli któreś z tak wytworzonych rozwiązań się sprawdzi - znowu "sprawa załatwiona" - przeszedłem właśnie proces uczenia się a moje sposoby myślenia zostały wzbogacone o nowe (sprawdzające się) elementy, jeśli natomiast nadal nie mam rozwiązania, nadal testuję nowe hipotezy i strategie ....

Z reguły, w pewnym momencie, proces testowania się kończy nawet jeśli problem nie został rozwiązany. Powodem tego jest fakt, iż nasze szeroko rozumiane codzienne otoczenie egzystencjalne przywołuje nas w pewnym sensie z powrotem "do szeregu".

Po prostu na "pierwszym planie" świadomego życia zaczynają pojawiać się przede wszystkim sprawy i problemy w oparciu o które ukształtowany jest nasz umysł, i które są dla niego rozpoznawalne oraz w pewnym sensie naturalne. Problem który nie został natomiast rozwiązany, przestaje być z czasem istotny. Jest on zbyt odległy od naszych codziennych spraw oraz tymsamym niemożliwy do adekwatnego uchwycenia przez nasz obecny, dany sposób myślenia. Z powyższym zresztą wiąże się projekt klasycznie rozumianego procesu edukacji, w którym to nauczyciel stara się stawiać przed swymi podopiecznymi coraz to bardziej złożone problemy, zachowując jednak przy tym pewien umiar, stosuje stopniową progresję w narastaniu ich komplikacji i stopnia trudności. Jeśli nagle pojawi się zadanie zbyt skomplikowane (radykalnie różne od już znanych problemów i tym samym sposobu myślenia) proces edukacyjny napotyka trudności lub ustaje.

Jeśli by z tej perspektywy przyjrzeć się zagadnieniu koanu czy samego seshin, wydaje się, że w pewnym sensie realizują one klasyczną sytuację, w której przed danym umysłem zostaje postawiony problem na tyle różnorodny od tych, z którymi styka się on na co dzień, że jego rozwiązanie nie jest możliwe w oparciu o posiadany, konkretnie ukształtowany sposób myślenia. Znalezienie rozwiązania problemu tego typu, na pierwszy rzut oka, wydaje się być więc niemożliwe. Wiąże się to z tym, iż przynajmniej w perspektywie progresywistycznej, mój, ukształtowany przez daną codzienność, światopogląd jest jedynym jaki mam i może on przechodzić jedynie stopniowe niewielkie przekształcenia. Jeśli by natomiast ktoś chciał go radykalnie, nawet chwilowo przekształcić musiałby w jakiś sposób "rozbroić" moją, wspierającą go, "egzystencjalną codzienność" czyli , po pierwsze, "wyjąć" mnie z kontekstu spraw z jakimi borykam się na co dzień (osłabiając tym samym ich wsparcie dla mojego dotychczasowego sposobu myślenia), i po drugie dać mi czas na testowanie nowych strategii i sposobów myślenia (po prostu wyczerpywanie ich) tak długo aż znajdę rozwiązanie problemu/koanu - i taka wydaje się jest właśnie rola seshin.

Koan zen w tym kontekście wydaje się być po prostu problemem jak każdy inny, jednak o tyle charakterystycznym, że typowym dla światopoglądu "odległego" od mojego własnego - samo seshin natomiast techniką (miejscem i czasem) umożliwiającą mi pracę nad problemem (koanem) w warunkach neutralizacji "magnetycznej" siły mojego "starego" sposobu myślenia - mistrz zen natomiast nauczycielem ułatwiającym swoim uczniom wykształcenia światopoglądu, w oparciu o który rozwiązania koanów nie będą stanowić już dla nich trudności.

Oczywiście dla tych którzy się obawiają "utraty" ( nawet chwilowej) elementów swego "starego" światopoglądu na, wątpliwe wg mnie, pocieszenie mogę dodać, iż po powrocie do poza-seshinowej codzienności w obliczu "starych" problemów , jak "Fenix z popiołów" odradza się również "stary" sposób myślenia, co zresztą wydaje się potwierdzać progresywistyczne i ewolucyjne założenie o dostosowaniu funkcjonalnym organizującym również nasze życie psychiczne. Oczywiście, jeśli po okresie intensywnej praktyki, w trakcie swoich codziennych zajęć staramy się utrzymać (w miarę indywidualnych możliwości) pewien poziom codziennego zaangażowania w trening zen, to osłabiamy tym samym proces erozji nowo-rozwiniętych elementów światopoglądowych, a doświadczenia poznawcze wyniesione z okresu seshin utrzymują się w nas wzbogacając w trwały sposób umysł praktykującego. I znowu jest to prosta prawidłowość zgodna z edukacyjnym wręcz truizmem, mówiącym iż nie ćwiczone sposoby myślenia czy umiejętności po prostu się w umyśle dezaktywują.

Podsumowując, z tej perspektywy trening zen jest zwykłym, naturalnym procesem uczenia się, jednak przekazującym treść na tyle wykraczającą poza większość tych obowiązujących w naszej codziennej przestrzeni kulturowej, że aby umożliwić ich zrozumienie konieczny jest skrupulatnie zaplanowany trening osłabiający działanie tejże przestrzeni na nasz umysł.

--------------------------------------------------------------------------------------
[1]Jako klasyków tego nurtu można wymienić psychologów rozwojowych Johna Deweya, Lawrenca Kohlberga, Jeana Piageta, Abrahama Maslowa, czy Clare Gravesa , jako bardziej współczesnych kontynuatorów Carol Gilligan, Roberta Kegana, Dona E. Becka, etc.

[2]Psycholog i kognitywista Michael S. Gazzaniga w swej wydanej w 1992 r. książce "Nature's Mind" twierdzi, iż to co wygląda "z zewnątrz" na uczenie, jest właściwie niekończącym się procesem przeszukiwania przez umysł swych własnych zasobów/bibliotek z różnorodnymi rozwiązaniami i strategiami egzystencjalnymi, kompilowaniem ich, itp. Tym samym, jako rozwijające się mentalnie jednostki nie tyle chłoniemy wiedzę "z zewnątrz" ("dają" nam ją nauczyciele itp.), ile ( być może pod rodzajami pozytywnej w tym wypadku presji) wytwarzamy ją w pewnym sensie "w sobie" rozwijając tym samym coraz to nowe obrazy świata.

Autor: Tomasz Kochan